niedziela, 3 lipca 2022

Początki

Dzień 1
Ja po prostu załączę tu treść, którą napisałam już kilka miesięcy temu


Początki
Zdobywanie nowego doświadczenia, poszerzenie samoświadomości oraz strefy komfortu. Brzmi wspaniale, niczym kwitnąca łąka samorozwoju, prawda?
NIE. I tak. To zależy.
Piszę pierwszy post z świadomością, że będę chciała go opublikować i zdecydowanie mam ochotę zwymiotować mentalnie.
Mimo że wiem, że kocham pisać. I że zabieram się do tego x czasu. I że nawet nie muszę się z tego nikomu tłumaczyć, a piszę głównie dla siebie.
Jest to przeokropne uczucie, jak kiedy przejesz się zupełnie, że teraz to już nic tylko zwymiotować (a w tym kontekście to już tylko fizycznie), a wtem nadchodzi pytanie, które zniewala i odbiera wszelkie resztki godności i autonomii jednostki ludzkiej - a może jeszcze serniczka?
I wtedy jako byt bez grosza asertywności kończysz z brakiem możliwości poruszania się, a jedynym chwilowym remedium pozostaje bezwładne popadnięcie w stan hibernacji.
I właśnie dlatego nie do końca potrafię zaczynać.
A pisząc ten fragment zastanowiłam się, czy tym samym potencjalnie mogłam zaszkodzić jakimś trzem grupom społecznym.
Czy to może być potencjalnie triggerujące dla osób z zaburzeniami odżywiania? W pierwszej kolejności pomyślałam, że to babcia może być nadawcą komunikatu. Albo jakiś inny członek rodziny. Rodziny - a może ktoś w ogóle nie ma dobrych stosunków ze swoją rodziną? Brak możliwości poruszania się, okropna sprawa, czy to już hiperbolizacja uderzająca w osoby niepełnosprawne? No i serniczek - może ktoś jeszcze broń Boże powie, że ten bez rodzynek to jest lepszy niż z rodzynkami?
Dodam tylko, że w pewnym momencie w dzieciństwie pokochałam kożuch na mleku, a w ten oto sposób naraziłam się już absolutnie wszystkim grupom społecznym, a w szczególności tym, którzy uważają, że mają jeszcze jakieś resztki godności i rozumu człowieka, a najpierw wlewają płatki, a potem wsypują mleko.
Tak właśnie dochodzimy do momentu, w którym zaczynam się śmiać (a może kamuflować wewnętrzny płacz) z tego, jak bardzo jestem nieśmieszna, schematyczna i żałosna. I upewniam się w tym, że ja to jednak naprawdę kocham pisać, a w sumie to czemu by się nie podzielić ze Światem tą swoją nieporadnością.
Chcę to pisać przede wszystkim dla siebie, żeby to sobie kiedyś wrócić, spojrzeć, uśmiechnąć się pod nosem, a czasem zaśmiać jak zapowietrzona foka, a może też popatrzeć na siebie ze sporą dawką litości i współczucia, bo w zasadzie to dość patetyczne z nas istoty. A że ja to jednak lubię sobie różowe okulary ponosić, to jeszcze znaleźć w tym wszystkim źródło szczęścia, wdzięczności czy spokoju.
I to na tyle. Tak właśnie zaczęłam.
Pathetic.
Ponieważ patetycznie ma zupełnie inne znaczenie w języku angielskim, ale i tak użyłam tej kalki, bo jak już człowiek pójdzie na studia językowe, to mu się zaczyna wydawać, że może ustalać wszelkie zasady. Bo skoro wszystko jest względne, wyraz artystyczny  nieograniczony, a słowniki się dezaktualizują, to kto mi zabroni?
Obserwacja swoich myśli i działania mózgu jest fascynująca.
Z taką myślą Was zostawię.
A właściwie siebie.
Zostawiam.
Już.
Dobrze. 
To Ty dzwonisz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hey! ♥
* Dziękuję za wszystkie komentarze ♥
* Chętnie zaobserwuję lub dam follow 4 follow, pytaj! ♥
* Przyjmuję tylko uzasadnioną krytykę ♥
* Daj linka, z pewnością wpadnę na Twojego bloga ♥