sobota, 11 lutego 2023

Zboczenie zawodowe z Podlasia

Post 40

Produktywność, efektywność, odpoczynek. 

Nadal próbuję znaleźć dla nich jakąś sensowną miarę, przy której mogłabym zrobić ctrl c + ctrl v, nauczone, zrozumiane, stosowane, zrobione dobrze, balansik zachowany.

W momencie, kiedy czuję się przytłoczona często czuję ową potrzebę odnalezienia, przywrócenia - czy jakiekolwiek słowo zdałoby tu egzamin [tak, to była pierwsza konstrukcja, która mi przyszła do głowy, a po tym druga, że wtf dlaczego nawet w takim kontekście mamy zdawanie egzaminów jakby całe życie miało być jakimś niedorzecznym [tu chciałam użyć przekleństwa] T E S T E M.
Testem czego? No czy da się zdać test na życie? No ja nie wiem, średnio.
Biorąc pod uwagę oczekiwania społeczne można sobie poustalać kryteria i oblać spektakularnie. W każdej dziedzinie życia.
Nie taka kariera, życie miłosne, społeczne, a bombelki gdzie, a kotom to kto przyniesienie szklankę na starość blablabla.
No niby bullshit, wiadomo, ale jednak jakąś siłę oddziaływania ma. 

Ale jak już jesteśmy w temacie oczekiwań to najciekawsze dla mnie są te w ł a s n e.
No właśnie - czy to standardy Twoje, rodziny, społeczeństwa, wujka kapitalizmu?
A czy w ogóle rozróżnienie tego ma znaczenie?
Nie wiem, w jaki sposób statystyczni ludzie zastanawiają się nad swoimi standardami. Nie wiem też czy ma to jakiekolwiek znaczenie poza przyswojeniem kolejnej ciekawostki przez mózg.

Większość swoich rozumiem. I wiem, jak wyznaczać dla nich cele. SMART cele [rymuje się z incele. Czy to przypadek? Przepraszam, ale dlaczego mózgi to robią? Jakby, rymy są zawsze przyjemne, ale przyjemne w taki lekko żenujący sposób [[albo i ciężko. Tak właśnie teraz sobie zdałam sprawę, że przecież możemy użyć określenia "lekko" i nie prowadzi się przeciw niemu takiej batalii jak w przypadku "ciężko vs trudno". Czy to był wystarczający bodziec do tego, żeby odwiedzić poradnię językową? No patrzcie jakie ładne zdanie - "a to właśnie wyobrażenie trudności jako przytłaczającej sprawia, że uaktywnia się metafora ciężaru i że użycie słowa ciężko ma motywację semantyczną". Ma to sens, podoba mi się. Ale wiecie, w czym nadal nie znalazłam sensu?
"Takie użycia sytuują się na granicy akceptowalności, i to tylko w wypowiedziach potocznych, natomiast nie są do zaakceptowania w tekstach oficjalnych (a coraz częściej, niestety, można je znaleźć nawet w pracach magisterskich)."
Pani Katarzyno, dlaczego "niestety"? Skoro słowa z biegiem czasu mogą zmieniać swoje znaczenie semantyczne albo poziom formalności, to dlaczego akurat w tym przypadku ma to się łączyć z taką dezaprobatą?

Przysięgam, czasami umiem nie odbiec od tematu. [Czy powinnam się przyznawać w tym momencie do analizy idiomu o d b i e g a n i a od tematu i że próbowałam to sobie wyobrazić i że ten ludzik sobie ucieka, ale [...] nie będę się pogrążać. Czy to jest po prostu zboczenie zawodowe [jak napisałam z to autokorekta chciała dopowiedzieć "z Podlasia" i jakby, okej, sorry, muszę tu oddać wyrazy uznania] tak jak zajmujesz się technologią drewna i potem na podstawie tych słoi i czarnej magii nazywasz wszędzie napotkane typy drewna (pozdrawiam, kc)? Czy jestem już na to skazana do końca życia? Tak jak wszyscy ludzie z otoczenia na odwieczne "przepraszam, ale co masz na myśli przez x", "zdefiniuj y", ale czym dla Ciebie jest "z"????

Hej, po prostu nie umiecie się bawić.