piątek, 29 lipca 2022

Czy wyjeżdżając w Bieszczady można spakować sałatkę warzywną?

Dzień 21

Nawyki i odwyki, czyli wszystko bliskie mojemu sercu.

Ciężko jest nosić bagaż niespełnionych ambicji (swoich albo i odziedziczonych po innych, jeśli się je wystarczająco zinternalizuje). Tak samo ciężko jest nosić plecak do szkoły, i to już od podstawówki!!! (Serio, kto to wymyślił, żeby tyle tego nosić!? I to jeszcze na plecach. Jakby dźwiganie tych wszystkich oczekiwań to było za mało. No chyba, że ktoś miał szafki w szkole. Lucky, rich bastards).

Ten odcinek będzie sponsorowany przez Matta D'Avellę (wraz z jego bicepsem na czele). [Nawet nie czuję jak rymuję - ale za to poczułam potrzebę wciśnięcia kolejnego nawiasu między nawiasy, nie ma za co]. (Wracając, ten motyw w community naprawdę mnie bawi. Uwielbiam, kiedy jakiś atrybut staje się tak ikoniczny i ironiczny zarazem. Kiedy mógłbyś powiedzieć, że wynalazłeś właśnie antidotum na raka, całe zło Świata oraz adoptowałeś ze schroniska pieska, i tak znalazłaby się ta osoba, która by skomentowała to "nice biceps tho". Ludzie. Ludzie są śmieszni. Ja bym tylko się zastanawiała, czy pjesek w tym momencie otrzymuje zasłużone głaski. Można mu robić głasku głasku, czy jednak nie ufa ludziom? Jak nie ufa, to w sumie ma rację, ale kiedy przyzwyczai się do głasków?) 

Wiecie co jest najwspanialsze, mogąc zrobić sobie te dwa dni przerwy i wciąż nazywać to regularnym publikowaniem?
To, że można zrobić sobie dwa dni przerwy i wciąż nazwać to regularnym publikowaniem.
A co jest w tym najgorsze?
Że te dwa dni magicznie nie sprawiają, że pomysły będą ciekawsze, bardziej wzbogacające i uduchowione. Łatwiej też się spakować i wyjechać w Bieszczady.

Uciec. Uciec jest tak łatwo. Tak przyjemnie. 
Trzymanie się szkodliwych nawyków, które nie wnoszą żadnej długotrwałej satysfakcji i zabierają miejsce i przestrzeń na realizację prawdziwych aspiracji?
Yes, please, YOLO, nikt nie jest przecież idealny.
Odniesienie tego, że nikt nie jest idealny i popełnianie błędów w tym, co się kocha robić?

..
...

Przestań mi rodzinę prześladować.

No więc tak to mniej więcej wygląda. Niemniej, to chyba czas na przesiedlenie na Wattpada. Skoro publikuję już treści, to chyba fajnie, żeby ktoś mógł do nich dotrzeć bez dedykowanego linku, bo nawet wpisując w wyszukiwarkę nazwę tego bloga, to co najwyżej można sobie pooglądać zdjęcia buldożerów w zakładce grafiki. Ewentualnie jakiegoś zespołu metalowego, może i też czasem komuś i buldog się trafi - w zakładce nr. 30.

Szczerze nie wiem, jak się z tym czuć, to dopiero magiczny 21 dzień ze 100.
I powtarzałam sobie milion razy, że heeeeej, możesz pisać tu cokolwiek. Przyszła Wicia i tak się będzie śmiała. (A dla osób, które czytają to z własnej, nieprzymuszonej woli, już dekorują najwyższy krąg nieba [chciałam tu użyć słowa ściółają(?) Czy to w ogóle jest podobne do jakiegoś wyrazu, który w tym kontekście miałby sens?] To jak tworzenie jednego, wielkiego comedy kingdom, jeśli tylko dożyję. No i to przeplecione z jakąś prozą życia, rozkminami egzystencjonalnymi, sporą dawką frustracji, czasem złości, żalu, zażenowania no i w sumie chyba każdej emocji, bo człowiek wyżywając się kreatywnie daje upust swoim emocjom, których jest mnóstwo. *odkrywcze*

Teraz mam ochotę doszukiwać się kolejnych dziur (żaden specjalista od tamtego wpisu się jeszcze nie znalazł :c) i robić wielki przerost formy nad treścią, a właściwie to po prostu przerost ilości treści nad ilością treści, dlatego, że trochę nie chcę kończyć. Trochę nie chcę się przenosić, mimo że wiem, że chcę i w jakimś stopniu tego potrzebuję. 

Jedyne takeaway, które chciałabym stąd wynieść to to, żeby się tyle nie wahać - umiem przecież robić rzeczy mimo lęku. 

Dzisiaj na przykład zrobiłam sałatkę warzywną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hey! ♥
* Dziękuję za wszystkie komentarze ♥
* Chętnie zaobserwuję lub dam follow 4 follow, pytaj! ♥
* Przyjmuję tylko uzasadnioną krytykę ♥
* Daj linka, z pewnością wpadnę na Twojego bloga ♥