czwartek, 4 sierpnia 2022

Zapraszam w podróż do krainy bezsensu

Dzień 26

Edit przed publikacją: przygotowywanie sobie wpisów na przyszłość to wspaniała sprawa, bez wątpienia, ale jeszcze wspanialsza to ponowne czytanie ich przed publikacją oraz mentalne <??? XD> okej, a więc tak wygląda mój tryb świadomości o 3 w nocy. 

Po tym, jak ukończyłam już 25% mojego questu, zaczęłam się zastanawiać, czy to może już czas, żeby jeszcze raz przeczytać te wszystkie wpisy od początku. 

I co mnie powstrzymuje, zapytacie?
Ja siebie powstrzymuje. Jak zwykle. No chyba, że patriarchat, sytuacja socjoekonomiczna, zdarzenia losowe, funkcjonowanie systemu czy inne takie.

Na pewno nie zrobię tego dziś. Aczkolwiek ten milestone jest już coraz bliżej - on nie idzie, on nadciąga. 

(W tym miejscu zaczęłam pisać o Incepcji w stylu, że potem będę mogła pisać o wpisie, w którym pisałam o wpisach, które napisałam po napisaniu blabala... Ale stwierdziłam nie, jednak nawet ja się w tym zaplątałam. Pozostawię jednak po tym zgliszcza.)

Tutaj wracamy do powtarzalnego wniosku, który akurat pamiętam, że zawierałam (więcej niż raz!) - a mianowicie, o tej godzinie się śpi, a nie pisze wpisy na blogu, którego korzenie sięgają do 2012 roku, gdzie jako kursor ustawiony jest pjes, a z boku można przeczytać życiowe sentencje. Nevertheless, czerpcie z nich, może pomogą Wam wyznaczyć kierunek w życiu. Coś w stylu "daj się porwać", a wtedy podjedzie czarne BMW i będziecie mogli z czystym sumieniem stwierdzić, że los tak chciał. W ten sposób odczujecie wewnętrzny spokój, poczucie spełnienia, taśmę sklejającą Wasze usta, sznury na nadgarstkach, a jeśli Batmanowi akurat padnie Batmobil, to i może jakieś nacięcia na ciele. I mean, bardziej nakłucia, bo tak właśnie działa akupunktura. AKUPUNKTURA Z DOWOZEM KLIENTA - jedyne 5000 zł za sesję. Zapraszam serdecznie.
To właśnie mój nowy pomysł na biznes.
Gottcha off guard, huh?
(Widzicie. Wszędzie ten konsumpcjonizm. Tak się dzieje, jak nie płacą godziwie Artystom. A kucharze nie chcą pracować za darmo. To znaczy, ykhym, w imię wyższych wartości.) 

Może tym razem zapamiętam, żeby faktycznie iść spać.
Ale jeszcze nie teraz.

W tych wszystkich rozmyślaniach dotyczących przyszłości i dorastania mojego dziecka (albo placu. Mówiłam, podchwytliwa sprawa z tą antropomorfizacją.), na myśl przyszło mi też to, kiedy w końcu napiszę o czymś konkretnym. Bo ja wiem, że to nastąpi. To znaczy nie łudziłabym się jakoś bardzo, że przestanę odskakiwać od tematu (ale to też już zrobiłam! Nie pamiętam kiedy, ale tak to zapamiętałam), niemniej jednak jest mnóstwo dzieł i wątków, do których chcę nawiązać, a póki co skupiam się tylko na dawaniu sobie walidacji i atencji. (Ewentualnie zastanawianiu się, co poszło nie tak, że aż tak się odkleiłam. Tego też nie wiem, bo wtedy znów wracam do stanu, w którym uwielbiam swoje odklejenie i wtedy jestem jak - okej, jeśli nie podoba Ci się mój plac zabaw, to poszukaj sobie innego. Albo zbuduj sobie własny. Au revoir ((albo raczej adiós - jak w tym memie "sorry for your loss" z chihuahuą w sombrero [wcale nie wygooglowałam hasła "chiłałą", żeby sprawdzić, jak się to pisze. A wystarczyło zmienić "ch" na "cz". Dammnit.])) 

Teraz z kolei miałam myśl, że jednak rozumiem tych poetów, którzy bawili się formą i wydźwiękiem wiersza (w stylu przeliterowania sobie chi hu ah huą). Nie pamiętam, czyj to był wiersz. Ale autentycznie miałam mentalny obraz kartki z podręcznika z liceum.
Jest źle.
Abort mission.
Adiós. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hey! ♥
* Dziękuję za wszystkie komentarze ♥
* Chętnie zaobserwuję lub dam follow 4 follow, pytaj! ♥
* Przyjmuję tylko uzasadnioną krytykę ♥
* Daj linka, z pewnością wpadnę na Twojego bloga ♥