Wyobraziłam sobie wewnętrzny śmieszkometr, taki trochę rodem z programów familijnych typu koło fortuny i
I inne takie, nieistotne.
Czy jest na sali ktoś, kto też zaczął pisać teksty właściwie jako dziecko i bawi go dosłownie WSZYSTKO co napisze, co nie jest kierowane do konkretnej osoby, tylko miało mieć jakąś wartość twórczą?
Gdyby jeszcze mnie to bawiło w sposób normalny to wtedy mogłabym zacząć pisać jakiś scenariusz normalny, że stand up, nie wiem, niestandardowo, ale jakoś, no nie wiem, normalnie. Nie wiem nawet co to znaczy, co to ma znaczyć, ale w sumie piękne to jest też trochę, bo jestem odklejona, ale szczęśliwa, odklejona i szczęśliwa, zadowolona, rozbawiona, tak teraz na przykład zaczęłam wymieniać sobie synonimy w różnych językach, a potem przestałam pisać na kilka sekund i popłynęłam, odpłynęłam i myślami już jestem w Zanzibarze, a jednak tekstem nadal tu